Pewnie uznacie mnie za wariatkę ...."świętej pamięci kot Pirat ".Jestem mu to winna. Byl w moim domu 9lat i to ja dałam mu nowe życie. Jego historia zaczęła się właśnie 9 lat temu na moim pożałowania godnym podwórku kiedy to młody dwudziestokilkuletni człowiek przyszedl z dwoma krwiożerczymi wilczuramiu i spuścił je z komendą" bierz kota ' na katkę z dwoma slicznymi białymi maluchami. Jeden uciekł za płot a matka i Pirat dostali się w pyski tych dwóch potworów. Młody człowiek stał i patrzył jak jego psy kąsają biedne zwierzęta. Na interwencję mieszkańców odwołał psy i odszedł.Matka ledwie żywa popełzła w krzaki a drugi kociak nazwany wcześniej przez moją sąsiadkę św pamięci panią Krysię Piratem na znak plamki na oku leżał bez ruchu w trawie. Gdy wróciłam do domu ze szkoły mama namówiła mnie żebym zobaczyła co się dzieje z tym maleńkim 3 miesięcznym ciałkiem co chwilę targanym wstrząsami jak w konwulsjach. Zeszłam i okazało się ,że kocię żyje. Zawinęłam je więc w koc i hajda do weta. Pani doktor wysłuchała, obejrzała i mówi ...nie ma szans ...nie przeżyje ....wylew w mózgu ,wyciek krwi z uszu złamana przegroda nosowa... i nie wiadomo co jeszcze. Z czystości sumienia dała za darmo chyba ze sześć zastrzyków oczyściła rany i mówi ...jak przeżyje do jutra proszę go przynieść. Minę miała jednak wskazującą ,że kot nie przeżyje.
Ja do domu ,kot do kartonu i co dwie godziny strzykawka do gardła ....antybiotyk Marysiny ...jak nie pomoże to już bardziej nie zaszkodzi .Zamiast spać Zdrowaś Mario do Świętego Franciszka .....oj co to była za noc. PRZEŻYŁ!!!!!! Następna wizyta ...nowe zastrzyki !!!! Za darmo na szczęście .Żył w moim domu 9 lat bał się ludzi psów i wszystkiego co sie rusza. Sprawiał wrażenie kota z autyzmem żyjącego w swoim świecie.Był bardzo kochany ....choć nie pieścił się jak inne koty, nie skakał ,nie psocił. Jakiś czas temu schudł z 8,5 kg na 3.800.
Wiedziałam, że to początek końca. W czwartek skróciłam mu cierpienia i wykupiłam bilet do nieba ,na niebieskie łąki. Teraz wiem ,że jest szczęśliwy ......z mamą . Na mnie zerka z góry .
6 komentarzy:
Dałaś mu 9 lat życia :)
Wzruszająca historia. Kotek hasa sobie teraz za tęczowym mostem.
Witaj...tak mi się smutno zrobiło....kto wychowuje takie ludzkie potwory, którzy z dziką radościa prowokują i patrzą na cierpienia innych zwierząt...a potem pewnie i ludzi, bo przeciez trzeba mocniejszej adrenaliny... Wydawałoby sie, że te czasy juz powinny byc dawno za nami.
Jak dobrze, że kiciusia uratowałaś na całe 9 lat. Mnie juz 5 kotów zgijnęło na drodze....a mieszkam z boku wsi...serce za każdym razem mi pękało.teraz mam tfzy i drżę każdego dnia i ciągle licze, czy sa wszystkie.
A futrzaki chyba to czują...sa takie wdzięczne.
Bardzo lubię koty:))
Ten kociaczek miał prawdziwe szczęście, że trafił na Ciebie. A ten chłopak, nie mieści mi się to w głowie, że można być takim potworem...
Wiem co Pani przeżywa. Od trzech m-cy leczę kotkę/znalazłam ją w ogrodzie miała trzy tygodnie/ którą jakiś zwyrodnialec potraktował z buta.Jest po siedmiu narkozach,mogłam jej kupić bilet jak to Pani ładnie nazwała ale postanowiłam ją ratować.Przez miesiąc raz albo dwa razy dziennie wizyty w lecznicy i jeżdziłam /mieszkam od 10 lat na wsi/.Teraz mam to wynagrodzone mruczeniem i przytulaniem.Przez okres 10 lat zginęło mi 11 kotów i dwa psy.W marcu ubiegłego roku musiałam wykupić bilet mojemu prawie 10-cio letniemu bernardynowi.Był dla mnie i męża członkiem rodziny.Długo nie mogliśmy dojść do siebie.Zostały mi cztery koty i trzy psy/dwa koty i dwa psy przygarnięte bo albo nie miały co jeść albo komuś się znudziły/.Jestem pełna szacunku dla ludzi którzy pomagają albo przygarniają zwierzęta/Przesyłam pozdrowienia! STOP zwyrodnialcom!!
Dawno tu nie zaglądałam i nie wiedziałam,że Twój Pirat jest już w kocim niebie... Bardzo smutna wiadomość Renatko :-(
Prześlij komentarz